Co jakiś czas przeglądam na Reddicie tematy takie jak „r/retrogaming„, czy też „r/gamecollecting” i widuje tam sporo osób szczęśliwych z zakupienia nowej konsoli, chwalących się wciąż rosnącą kolekcją gier, czy też ich niesamowite historie, kiedy to ktoś, przeszukując najdalsze zakamarki piwnic lub strychu rodzinnego domu trafia na dawno zapomniany skarb w postaci starej konsoli NES, czy też zakurzonego komputera Commodore 64, Commodore A500 lub zupełnie innego artefaktu minionej ery.
Myślałem, że nigdy mnie to nie spotka — przecież swego czasu przeszukałem piwnicę, przecież wszystkie szafki, w których mógł być jakiś sprzęt elektroniczny, zostały dokładnie sprawdzone, ale jak się okazuje, czasami nawet to nie wystarczy, kiedy coś mocno się przed nami schowa, a my nawet nie mamy pojęcia, że to posiadamy!
Niedawno zadzwonił do mnie tata, a podczas rozmowy nagle wspomniał, że przeszukując mniejsze pomieszczenie piwniczne, znalazł żółte pudło w którym (jak mniema) znajduje się ładowarka do posiadanej przeze mnie (a znalezionej kiedyś przy okazji własnych eksploracji domowej piwnicy) kamery Sony CCD-F355E oraz jakaś lampa — prawdopodobnie do niej. Zdziwiłem się, wszak byłem pewien, że mam przy sobie wszystkie kable od wspomnianej wyżej kamery, ale zawsze istnieje szansa, że mogłem coś przegapić!
Pudełko jak pudełko, wygląda… żółto! Niestety przez wszechobecną w piwnicy wilgoć zdążyło nią trochę przesiąknąć w czasie ostatnich kilku(nastu) lat, kiedy to spokojnie czekało na moment odnalezienia. Karton stał się dość miękki, a ściany opakowania zaczęła pokrywać pleśń wraz z warstwą kurzu. Tym bardziej obawiałem się o stan wnętrza pudełka, ale (o czym miałem się przekonać już niebawem) nie było tak źle, jak można by się spodziewać!
Zawartość tajemniczego żółtego pudełka…
Po otwarciu pudełka moim oczom ukazał się (w rzeczy samej) kabel, aczkolwiek nie był to zapowiadany kabel zasilający dla kamery, ale specjalny kabel pozwalający podłączyć kamerę do TV za pomocą złącz RCA. Poza okablowaniem w pudełku znalazły się także dwie duże baterie, pilot oraz oryginalny karton dla lampy Unomat DC 220 SP wraz z zawartością.
Znalezione akcesoria dla kamery Sony Handycam
Zacznijmy od małych rzeczy, aby w końcu dojść do głównej gwiazdy wieczoru — dodatkowej lampy.
A więc rozpisując znalezisko na czynniki pierwsze, w pudełku znalazłem następujące przedmioty:
Kabel zasilający dla lampy „Unomat International NCL30” – zasilacz AC/DC o napięciu 7,5 V i natężeniu 120 mA,
Kabel wraz z adapterem SONY RFU-89EA – służący do wyprowadzenia obrazu wideo z kamery na telewizor przez kabel antenowy,
Dwie baterie „GP NICd VD103” o pojemności 2400 mAh oraz napięciu 6 V przeznaczone do zasilania lampy (z czego jedna z baterii wylała, przez co zmuszony byłem ją wyrzucić),
Bateria modularna SONY EBP-TR – swoista przejściówka pozwalająca na połączenie 6 standardowych paluszków AA w jedną większą baterię do lampy (fajna rzecz!),
Pilot „SONY RVideo 8 RMT-506„.
Wszystko potrzebowało gruntownego i porządnego wyczyszczenia, ale po kilkunastu minutach udało się doprowadzić całość do stanu „gotowości do użycia”.
Zawartość odnalezionego pudełka
Gwiazda wieczoru — lampa Unomat DC 220 SP
Jest i ona! Gwiazda tego znaleziska, czyli wspomniana lampa doświetlająca!
Pudełko (jak przewidywałem) zdążyło już uzbierać swoją własną kolekcję pleśni, ale szybkim czyszczeniu karton odzyskał swoją pierwotną postać. Nie jest on w idealnym stanie, ale nie ma co narzekać — choć narożniki oraz krawędzie są wytarte, a górna ściana ma wyrwany kawałek okleiny, to zawsze mogło być gorzej! Po otwarciu w jego wnętrzu znalazła się lampa oraz ładowarka. Wszystko to usztywnione i zapakowane w styropianową formę. Jeśli ten sprzęt kiedykolwiek posiadał instrukcje obsługi to… niestety przepadła, podobnie jak oryginalna bateria do lampy.
Pierwsze uruchomienie po latach!
Z uwagi na ich wiek i nieznaną kondycję początkowo postanowiłem nie podłączać i nie ładować dedykowanych baterii GP Batteries. Uznałem, że bezpieczniej będzie uruchomić lampę na batterypack’u SONY EBP-TR. Załadowałem sześć paluszków AA do baterii, podłączyłem do lampy, włączyłem i… Niestety lampa nie daje znaku życia. Niezrażony porażką postanowiłem rozkręcić ten sprzęt i trochę z ciekawości, trochę z nadziei na prostą naprawę sprawdzić co kryje jej wnętrze.
Lampa Unomat DC220 SP rozłożona na części
Poza śrubami z tyłu urządzenia przednia ramka ze szkłem zdawała trzymać się na dwóch plastikowych zatrzaskach. Być może wystarczy ją wyciągnąć i wymienić żarówkę? Wymontowałem więc przednie elementy lampy, spojrzałem na żarówkę i nie zauważyłem żadnych śladów uszkodzenia — żarnik nie był czarny, ani przerwany w jakimkolwiek miejscu. W dalszej części naprawy wykręciłem wcześniej wspomniane tylne śrubki i wyciągnąłem wnętrze z zewnętrznej plastikowej obudowy. Przyjrzałem się stykom, lutom oraz okablowaniu, ale nic niepokojącego nie przykuło mojej uwagi — całość konstrukcyjnie jest prosta, wygląda czysto i nie zdradza żadnych śladów uszkodzenia.
A jednak coś nie działa…
Choć wszystko wygląda okej, to fakt pozostaje faktem — lampa z jakiegoś powodu nie działa. Chcąc przetrzeć styki samej żarówki, postanowiłem jednak ją wyciągnąć i… okazało się to bardzo dobrym pomysłem! Początkowo nie chciała się ruszyć, lecz z każdym następnym ruchem złącze odpuszczało, pozwalając mi powoli wyciągać żarówkę. Jej nóżki były całkowicie czarne. Próbowałem wyczyścić nóżki z nadzieją, że przez czysty metal jednak przepłynie prąd, ale niestety bezskutecznie — żarówka wciąż (co dziwne) nie chciała działać.
Test zasilacza i wyjścia żarówki
Teoretycznie powinno działać, a nie działa. Wyjąłem mój multimetr ALDA, podłączyłem zasilacz do prądu i sprawdziłem prąd na wyjściu wtyczki ładowarki — tu multimetr wskazywał ~10 V tam, gdzie spodziewałbym się 7.5 V. Nie ukrywam, że gdyby porównać moją wiedzę z zakresu elektryczności do budowy domu, to można by powiedzieć, że dopiero kupiłem działkę i planuję kopać fundamenty, natomiast jeśli dobrze rozumiem, to jest to zasilacz niestabilizowany, przez co bez obciążenia (jakim w tym przypadku jest samo podłączone do niego urządzenie) może on dawać wyższe napięcie prądu, ale nie jest to groźne, ponieważ po podłączeniu urządzenia napięcie zostanie zredukowane do prawidłowych wartości (przynajmniej tyle rozumiem, czytając dyskusję speców na Elektrodzie).
Skoro wszystko jest okej, to po nitce do kłębka zacząłem dalej badać przepływ prądu. Za gniazdem zasilającym wszystko okej, wciąż trzyma 10 V. Dalej jeden przewód (minus) idzie w kierunku żarówki, drugi zaś (plus) wchodzi do przełącznika, następnie z niego wychodzi i również idzie do żarówki. Sprawdziłem więc prąd za włącznikiem i… Zero! Wskazówka nawet nie drgnie — zdaje się, że znalazłem winowajcę problemu i jest nim włącznik lampy.
Aby dokonać finalnego osądu, postanowiłem spiąć na krótko plus bezpośrednio z wyjściem za przełącznikiem, aby ominąć potencjalnie wadliwy przełącznik. W międzyczasie dla 100% pewności wymieniłem żarówkę na nową halogenową żarówkę G4 12 V.
Jak pomyślałem, tak też zrobiłem i o dziwo lampa dalej nie dawała znaku życia. Sprawdziłem napięcie na nóżkach żarówki, a tam zaskakujące ~0.5 V. Pomyślałem, że może jednak źle rozumiem schemat wewnętrznych połączeń. Jeszcze raz przyjrzałem się całości i dotarło do mnie, że być może lampy nie da się zasilić bezpośrednio z ładowarki i prąd przesyłany jest przez złącza baterii na tyle obudowy, a sama ładowarka nie zasila bezpośrednio żarówki (przez przełącznik), ale przez tą właśnie baterię!
Wróciłem więc do próby uruchomienia lampy wprost z baterii. Znów załadowałem paluszki AA do battery banku i zmierzyłem napięcie na wyjściu baterii, a tam… Zero. Kilka razy potrząsnąłem battery bankiem, i na multimetrze zobaczyłem napięcie ~9 V. Sukces! Wychodzi na to, ze w battery banku nie zawsze wszystko prawidłowo kontaktuje. Zamocowałem baterię z tyłu lampy, przełączyłem włącznik i… Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu lampa jak gdyby nic się nie stało, zaczęła prawidłowo świecić!
Po krótkich testach uznałem, że żarnikowa żarówka za bardzo się grzeje i w ciągu kilkunastu sekund dotknięcie frontowego szkła mlecznego staje się praktycznie niemożliwe, więc zdecydowałem się wymienić żarówkę żarnikową na jej odpowiednik w postaci żarówki LED, aby zwiększyć efektywność lampy poprzez zniwelowanie utraty energii w postaci ciepła.
Podsumowanie
Od samego początku diagnozy błędnie założyłem, że lampę da się zasilić bezpośrednio z ładowarki sieciowej, przez co moje dalsze kroki w diagnozie problemu właściwie nie miały większego sensu. Problem okazał się być błahy: zarówno styki żarówki jak i baterii nie kontaktowały, przez co lampa nie działała. Plusem tej sytuacji jest fakt, że przy okazji naprawy i diagnozowania problemu nauczyłem się co nieco o elektronice i był to fajny poligon doświadczalny pod przyszłe diagnozy takich urządzeń, idealnie pokazujący, że problem może leżeć w zupełnie innym miejscu, aniżeli to gdzie się go spodziewam.
Finalnie lampa działa, a to najważniejsze. Nawet jeżeli nie będzie używana z kamerą Sony, to równie dobrze może służyć jako obszarowo-punktowe mobilne doświetlenie w ogólnej fotografii.
PS. Co łączy firmę Unomat, Canon i Afrykę?
Punktem wspólnym jest… Jamaica Trading Co. LLC! Cóż to za firma? Otóż okazuje się, że (oryginalnie) niemiecka marka Unomat w roku 2010 została włączona w skład Jamaica Trading, a ta odpowiada za dystrybucję produktów marki Canon w wyznaczonych krajach Afryki!
„Unomat International is a German brand that is known for its exceptional photography products. Originally, founded in Germany, Unomat has been acquired by Jamaica Trading Co. in 2010, with a new product spectrum.” ~ unomatinternational.com
„Having distributed world-renowned brands and understood the requirement of the masses, Jamaica, in 2010, decided to service its customers by acquiring the brand “Unomat.”
Jamaica now holds the copyright of UNOMAT® International Products worldwide. […] Jamaica (Unomat International fzco) is also a distributor of Canon in designated countries of Africa since 2014.” ~ jamaicatrading.org/about-the-company
Z sentymentem wspominam czasy, kiedy to komputer IBM z procesorem 450 MHz i systemem Windows 2000 na pokładzie był szczytem wydajności, a najnowsze gry mieściły się na dyskietkach o zawrotnej pojemności 1.44 MB. Było w tym coś unikatowego, a ja do dziś pamiętam, kiedy to zagrywając dniami w stare RPG-i, spaliłem jedyny domowy komputer. Te czasy bezpowrotnie odeszły, ale sentyment do sprzętu pozostał. W ten oto sposób narodziłem się ja — miłośnik wszelkich "prehistoryczne" starych gier oraz elektroniki z minionego stulecia. Na co dzień zajmuję się programowaniem, i z chęcią biorę udział w GameJam'ach tworząc mini gry, o ile aktualnie nie obserwuje radarów w poszukiwaniu samolotów latających tysiące metrów nad naszymi głowami. Jest w nich coś magicznego. Gram na Commodore 64 w gry ładowane z kaset, mam sentyment do Windows Millenium i słucham muzyki z kaset audio. Dla mnie świat zatrzymał się w roku 2000. To tam żyje prawdziwy ja.
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Pliki "cookies" to krótkie pliki tekstowe, które są przechowywane w przeglądarce lub na dysku twardym komputera użytkownika strony internetowej, na której stosowane są pliki "cookies". W przypadku ponownej wizyty użytkownika na stronie internetowej pliki "cookies" pozwalają na rozpoznanie urządzenia końcowego użytkownika i dostosowanie strony internetowej do jego preferencji.
Jakie funkcje pełnią pliki "cookies"?
Pliki "cookies" mogą pełnić różne funkcje. Podstawowe z nich to zapamiętywanie preferencji użytkownika i dostosowywanie do nich zawartości stron internetowych, umożliwienie przygotowania statystyk odwiedzin stron internetowych lub możliwość polecenia użytkownikowi treści, które są dla niego najbardziej odpowiednie.
W jakim celu stosujemy pliki "cookies"?
Pliki "cookies" stosujemy w następujących celach:
Analizy i badania zachowań użytkowników - umożliwiają odczytanie preferencji użytkowników i poprzez ich analizę ulepszanie i rozwijanie produktów i usług. Zbieranie informacji odbywa się anonimowo, bez identyfikowania danych osobowych poszczególnych użytkowników.
Czy używamy plików "cookies" pochodzących od podmiotów trzecich?
Tak, stosujemy zewnętrzne pliki cookies, pochodzące od podmiotów, z którymi współpracujemy, takich jak Google czy Facebook oraz od innych podmiotów. Z uwagi na fakt, że sposób działania niektórych plików "cookies" pochodzących od partnerów zewnętrznych może być inny, niż przedstawiony w niniejszej polityce, prosimy o zapoznanie się z informacjami na temat tych plików "cookies" dostępnymi na stronach internetowych naszych partnerów.
Kontakt z administratorem danych
W celu skontaktowania się z administratorem danych wystarczy napisać wiadomość na adres e-mail kontakt@retroheart.pl.